niedziela, 15 grudnia 2013

Relaks potrzebny od zaraz

Miałam dzisiaj ciężki dzień.
Praca, stres w pracy, powrót autobusem, przedświąteczne zakupy, słowem ciężka sytuacja kiedy jedna rzecz po drugiej kumulują się ze sobą. Wtedy przychodzi czas na to co czasami każda kobieta powinna dla siebie zrobić – wieczór piękna i relaksu. Wanna z gorącą wodą, sterta kosmetyków, książka i radio. Czego więcej chcieć? Pod warunkiem oczywiście, że nikt nie dzwoni co pięć minut ani nie puka w drzwi pytając: już? Niestety, moi domownicy są w tym mistrzami. Zanurzyłam się w wodzie, czuję już pewien relaks mięśni i minęło może z pięć minut, a tam co? Pukanie. Kiedy wyjdę? Czy już wychodzę? Czy ja się utopiłam, że tak długo tam siedzę? Nie wiem jaki limit siedzenia należy mieć w tej rodzinie, ale ja go na pewno nie mam, bo okazuje się że dziesięć minut w oczach niektórych to godzina. Co można umyć w dziesięć minut? Niektóre kobiety tyle myją włosy nie mówiąc o reszcie ciała.
Miałam piękne plany wypróbować w taki sposób nowy szampon, ale po piątym z kolei pukaniu z pytaniem „czy nie trzeba cię ratować” zrezygnowałam. Zamiast relaksu w wannie można tylko się zdenerwować. Rozwiązaniem byłoby korzystać z łazienki na końcu gdy już wszyscy pójdą spać, ale wtedy mogę usłyszeć nieprzytomne „czemu hałasujesz o tej porze?”

Lodowisko

Postanowiłam być odważna. Lodowiska na rynkach i wolnych placach już powstały, przewijają się tam tłumy, a mnie do tych miejsc niestety daleko. Znajomi już nie raz proponowali wspólną jazdę, nauczenie się. Mówili że to nie takie straszne i każdy przynajmniej raz lub dwa wywrócił się na lodzie. Zawsze mówiłam, że nie chcę, lecz tym razem spróbuję. Nawet kupiłam łyżwy, więc to co najważniejsze mam. Plus dużą motywację żeby zacząć uczyć się jazdy na łyżwach. Chcę, bo wszyscy mówią jaka to frajda, jak przyjemnie jest sunąć po lodzie, że to taki zimowy sport, który warto umieć i że to jak jazda na rolkach. Na rolkach nigdy dobrze mi nie wychodziło, więc gdy tak mówili miałam większe obawy. Z drugiej strony, mimo że na rolkach nie było najlepiej to przecież na łyżwach może mi się udać. Myślałam o pójściu do profesjonalnego nauczyciela, takiego który nie zacznie śmiać się gdy przewrócę się i przejadę na pośladkach całą długość lodowiska. Poza tym mogłabym się uczyć z osobami, które jak ja nic nie umieją i byłoby mi raźniej. Na lodowisku, na którym kręci się tyle osób zawsze jest ryzyko, że ktoś w ciebie wjedzie. Nie zamierzam jeździć na środku lodowiska, planuję twardo trzymać się barierki i krążyć wokół lodu albo ściskać rękę koleżanki, ale plan mam i do końca zimy będę mogła przejechać lodowisko bez podpierania się czymkolwiek.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

To co najlepszego w nartach

Koledzy w pracy często zadają mi pytanie, co takiego urzeka mnie w narciarstwie, co powoduje, że jestem zapaloną narciarką i każdy wolny czas zimą planuję aktywnie, oczywiście z nartami. Ciężko mi wytłumaczyć jednym zdaniem pasję, jaką zaszczepił we mnie jeszcze mój dziadek i z którym w młodości jeździłam na dzikie górki, by uczyć się jazdy na nartach. Ta nauka była dość bolesna - posiniaczone ciało nie było marzeniem nastolatki oglądającej się za kolegami z klasy. Pamiętam również, gdy jeździliśmy w góry i na szlaku w czasie obowiązkowych przerw siedzieliśmy w schroniskach, uważnie wsłuchiwałam się w opowieści starych górali, którzy opowiadali ciekawe historie o tym, jak zaczynali swoją przygodę z nartami. Opowieści te w oczach nastolatki nie zawsze były prawdziwe, ale teraz wiem, że starzy gawędziarze nie kłamali.
A teraz - już w etapie życia dorosłego i na własny rachunek- stojąc na szczycie narciarskiego stoku podziwiam cudowną panoramę Alp włoskich w dolinie Val di Fiemme i doświadczam cudownego uczucia wolności niczym nieskrępowanej. To ja - ogarniając swoimi zmysłami całą przestrzeń pokolorowaną na biało - jestem w swoim żywiole. Czując przestrzeń wiem, że doskonałe narciarskie przygotowanie pomoże mi w doskonałym zjeździe i gdy tylko dotrę do dolnych stacji wyciągów narciarskich ponownie wjadę na sam szczyt, by napawać się błogim spokojem. A gdy tylko zacznie już zmierzchać wrócę do swojego hotelu i oddam się rozmyślaniom nad tym, jakie nowe doświadczenia mnie dziś spotkały na stoku i co zrobiłam dobrze, a co należy poprawić. Polecam: Blog Invitatio

czwartek, 5 grudnia 2013

Szalona zabawa na nartach

Już grudzień, zatem niedługo wyjadę na sylwestrowe narty z ulubionym biurem Invitatio z Warszawy. Nie mogę się doczekać tego wyjazdu w Alpy włoskie, ta atmosfera i ekipa, poza tym, nocujemy w górach z pięknym widokiem na Dolomity - w hotelu na wzniesieniu przewyższającym okoliczne góry. Nim będę mogła poszusować po alpejskich trasach narciarskich i zanim znowu poczuję zew natury i to miłe uczucie dumy, kiedy wszystko migać będzie w oczach wraz z każdym zakrętem na trasie muszę zrobić dwie rzeczy: zakończyć pracę nad ważnym projektem w mojej firmie i podnieść sprawność swojego organizmu.
A zatem muszę przygotować się kondycyjnie do tego, by zrealizować swój maksymalny założony plan narciarski. I tak - przede wszystkim od końca września z kolegą zapisaliśmy się na kurs tańca w osiedlowym Domu Kultury. Gdy jest ciepło - to biegam, by mój organizm przygotował się do wysiłku, jaki mnie czeka na nartach we Włoszech. Wierzę, że szybko nabiorę odpowiedniej formy by radość na stoku narciarskim trwała nieprzerwanie przez cały czas mojego pobytu we włoskich Alpach. Nie podjęłam jeszcze decyzji, jaką sukienkę sylwestrową mam wybrać, przecież w czasie tego narciarskiego wyjazdu odbędzie się wielki bal sylwestrowy i jadę tam z paczką moich rówieśników. Ostatnio bawiłam się szampańsko do 3 nad ranem, w tym roku mam nadzieję powtórzyć taneczny wyczyn.